O kolejnym tekście, którego redakcji Saloonu nie chciało sę przecztać ze zrozumieniem przed skierowaniem do promocji.
To tekst blogera o nicku rosemann, w którym bloger ten zwymyślał polskiego ministra spraw zagranicznych w związku z apelem o poczucie przyzwoitości, jaki ten minister wystosował do polskich mediów. Logika tekstu blogera opiera się o domniemanie całkowitej bierności państwa polskiego wobec skandalu. Otóż, gdyby chodziło o coś innego niż tylko o pianę, bloger odniósłby się jakoś do działań, jakie podjęły odpowiednie polskie służby w rzeczonej sprawie. Można założyć, że pewne działania powinny być dyskretne (co często dotyczy kontaktów dyplomatycznych i co autor emocjonalnej notki pomija milczeniem), ale informacje o jawnych reakcjach RP są łatwo dostępne w sieci (n.p. PAP, Deon, GP) więc można byłoby pokusić się o kilka słów racjonalnego i uczciwie krytycznego komentarza.
Brak dystansu u blogera nie zaskakuje, bulwersuje wybór Saloonu tej notki do promocji. Histerycznie afektowana notka jest bowiem kompletnie pusta intelektualnie. A temat oczywiście jest. I to poważny, więc psucie go dętymi emocjami jest zwyczajnie szkodliwe. Wydaje się, że krytyka ministra Sikorskiego, dokonywana na takim poziomie jest zdecydowanie antyskuteczna. No ale, bez emocji nie ma marketingu, a nikt nie powiedział, że marketing jest gorszy od rozważania faktów.
Powyższa notka dotyczy mojej oceny poziomu redakcji S24, a nie jest elementem oceny prac rządu czy prokuratury. Wczoraj podobnie pustych intelektualnie, afektowanych artykułów wisiało w Saloonie kilka - m.in. antykościelna błazenada "mistrza syntezy sprzedawanej atrakcyjnie", pana Ernesta Skalskiego.
Komentarze